O tej porze promienie słońca skrzyły się na świeżym
śniegu przypominając miniaturowe diamenty. I chociaż czasem zimny wiatr strącał
z gałęzi świerków czapy, to jednak południe okazało się całkiem rześkie i
przyjemne. Przyjemne dla kogoś kto całe życie spędził w Skyrim. Czyli dla grupy
nordów, których teraz kolumna niezmordowanie podążała przez zaspy pnąc się u
podnóża wzgórz.
Ich różnorodne uzbrojenie od razu mówiło, że są albo najemnikami albo bandytami. Jedni mieli na sobie skórzane zbroje z żelaznymi karwaszami czy naramiennikami. Inni na stalowe kirysy mieli zarzucone futrzane pledy lub tarcze, ktoś miał na sobie nawet złotą zbroję elfiej roboty. Przy bokach można było zobaczyć miecze, topory, przez ramiona przewieszone gdzieniegdzie łuki, jeden mężczyzna przy pasie miał przyczepioną kuszę. Tylko pojedyncze osoby o słusznej posturze niosły na plecach dwuręczne bronie, które pod dotykiem słońca niebezpiecznie lśniły.
Nagle gdzieś niedaleko spadła kolejna czapa płosząc sarny. W powietrzu rozniósł się trzepot skrzydeł uciekających ptaków. Ze wschodu nadciągnęły pierzaste chmury zacieniając przez chwilę cały leśny krajobraz. Mężczyźni szli pod górę, nie tracąc czujności.
Ich różnorodne uzbrojenie od razu mówiło, że są albo najemnikami albo bandytami. Jedni mieli na sobie skórzane zbroje z żelaznymi karwaszami czy naramiennikami. Inni na stalowe kirysy mieli zarzucone futrzane pledy lub tarcze, ktoś miał na sobie nawet złotą zbroję elfiej roboty. Przy bokach można było zobaczyć miecze, topory, przez ramiona przewieszone gdzieniegdzie łuki, jeden mężczyzna przy pasie miał przyczepioną kuszę. Tylko pojedyncze osoby o słusznej posturze niosły na plecach dwuręczne bronie, które pod dotykiem słońca niebezpiecznie lśniły.
Nagle gdzieś niedaleko spadła kolejna czapa płosząc sarny. W powietrzu rozniósł się trzepot skrzydeł uciekających ptaków. Ze wschodu nadciągnęły pierzaste chmury zacieniając przez chwilę cały leśny krajobraz. Mężczyźni szli pod górę, nie tracąc czujności.
- Długo jeszcze? - z końca kolumny zapytał
zasapany chłopak.
-Stul pysk i do przodu - odparował idący za
nim brodacz.Inny fuknął niezadowolony pod nosem, ale po chwili szedł znów wpatrzony w plecy towarzysza.
***
Wiedziałem, żeby nie brać z nami Gundlara,
ale czy ktokolwiek mnie słuchał? Oczywiście, że nie, bo po co w ogóle zwracać
uwagę na niewidzialnego Sorena? Ta cała wyprawa mnie denerwuje. Nie dość, że
idziemy od rana to jeszcze nawet żaden z nas nie wie po co idziemy. No może
tylko szef wie. Ale do tej pory nic nam nie powiedział. Od momentu kiedy ta
wiedźma opuściła naszą kryjówkę Hrodnar zachowywał się jakby rzucił na
kolana co najmniej pół Skyrim. Nie mógł usiedzieć na miejscu, a raz to nawet
zniknął na 7 dni. Oczywiście nikomu nie powiedział gdzie był ani co robił, ale
miał do tego prawo, no i nie zostawił nas samych sobie. Przez ten czas pod
butem trzymał nas Alorn. Sadystyczny chciwiec, który, gdyby nie polecenie szefa to
już dawno gniłby pod ziemią - z chęcią byśmy go zarżnęli. Ten łajdak nigdy nie będzie miał u nas
posłuchu, nie to co Hrodnar. To on nas zebrał do kupy, to dzięki niemu staliśmy
się postrachem regionu. To on planuje i za jego przyczyną zdobywamy co chcemy.
Dał nam cel i miejsce. I chociaż znał każdego z nas dobrze, to my o nim
wiedzieliśmy niewiele. Ale nie było potrzeby, ufaliśmy mu, jego zawziętości w
walce i sprytowi. Nigdy nas nie zawiódł jako przywódca. Więc nawet gdyby kazał nam
iść na pustynię Alikrów to najwyraźniej był w tym jakiś dobrze przemyślany cel.
A skoro ostatnimi czasy tak się zachowywał to znak, że gra była warta świeczki
i chociaż póki co denerwuje mnie droga, to ekscytuje mnie myśl o tym co nas
czeka na końcu.
***
***
Obłoki w końcu popłynęły dalej ustępując
miejsca słońcu. Mężczyźni pomimo zmęczenia posuwali się nadal do przodu
wychodząc z przerzedzającego się lasu. Wspięli się na wzgórze mijając coraz
większe kamienie, a w końcu głazy. Spomiędzy skał wyłonił się cel ich wyprawy -
ciężkie, czarne wrota zatopione w masywnej ścianie budowli. Starożytnym
grobowcu. I najwyraźniej ktoś przed nim czekał, czekał na kogoś... czekał na
nich. Z daleka można było zauważyć dwie postaci opatulone w futra. Jedna niczym
posąg wyczekująco spoglądała w ich kierunku, druga siedziała skulona na głazie.
Hrodnar jakby nie czując ciężaru drogi jaką przeszedł wraz z grupą energicznie
podszedł do stojącej osoby.
- Nie mogłam się was doczekać.
***
***
To był głos tej wiedźmy. Rozpoznałbym go nawet
z drugiego końca Skyrim. A więc jednak szef zgodził się na jej propozycję? Niech
będzie. Bo chociaż w tamtym momencie naszło mnie nieprzyejmne uczucie wątpliwości to
jednak postawiłem wszystko na jedną kartę. To coś naprawdę musiało być warte
świeczki.
Przede wszystkim z dedykacją dla Siostry - za motywację, wsparcie i wierne śledzenie moich niecnych poczynań :D
Mały, bo mały ale prezent pod choinkę, a druga część prezentu tak jak mówiłam jeszcze przed nowym rokiem ;)
Udanych Świąt :)